Dziewięcioletnia Karen zmieniła szkołę. Z małej szkoły prywatnej, w której panowała niezwykle serdeczna atmosfera, rodzice przenieśli ją do znacznie większej szkoły parafialnej. Jej nowa nauczycielka była niesłychanie skrupulatna. Na inauguracyjnym spotkaniu z rodzicami przez pierwsze dziesięć minut omawiała sposób, w jaki dzieci muszą prowadzić zeszyty. Matka Karen zwróciła się do mnie z prośbą o pomoc, ponieważ dziewczynka przed pójściem do szkoły prawie codziennie wymiotowała, a po powrocie domagała się kąpieli. Wcześniej Karen nie miała żadnych kłopotów w szkole, teraz rodzice byli więc bardzo zaniepokojeni i chcieli wiedzieć, co jest powodem takiego zachowania córki. Podejrzewałam, że nowa szkoła oraz klasa budzi w Karen lęk, a dzięki kąpielom dziewczynka rozładowuje nerwowe napięcie. Nie rozmawiałam od razu z nauczycielką, aby dać Karen trochę czasu na przyzwyczajenie się do nowych wymagań. Zasugerowałam natomiast, by matka pomogła dziewczynce znaleźć inne sposoby relaksowania się. Po drodze ze szkoły szły
do parku, aby razem pobawić się i porozmawiać. Często wychodziły na spacery i Karen jeździła na rowerze. Dziewczynka siadywała też na swoim ulubionym krześle i słuchała spokojnej, nastrojowej muzyki. Wszystko po to, by spróbowała uspokajać się w inny sposób. Kąpiel nie była złą metodą, ale nie zawsze praktyczną, a poza tym zaczęła nabierać charakteru uzależnienia. Matka zauważyła, że dziewczynka, odrabiając zadanie domowe, często drze kartki ze swoją pracą i łamie ołówki. Wyglądało to tak, jakby Karen nie miała cierpliwości dla samej siebie. Stała się perfekcjonistką.