Czy fakt, że nie można go opisać? Czy może to, że aby zrozumieć trzeba go przeżyć? Czy też może to, że za dużo wiemy i rozumiemy zbyt dużo, by uwolnić się od pętli ból-lęk-napięcie-ból? Wiedza o tej samo rozkręcającej się spirali, a zwłaszcza o wyuczonych w szkołach rodzenia metodach jej poskramiania okazuje się niekiedy dodatkowym obciążeniem. Wiele kobiet próbuje wpływać na akcję porodową rozsądkiem i wolą – co oczywiście nie wychodzi. W dodatku zbyt wiele kursów w szkołach rodzenia nastawionych jest na poród „normalny” i „znośny”, toteż każde odchylenie od normalnego przebiegu powoduje u kobiet blokadę mentalną. A przy tym wszystkie porody kleszczowe czy cesarskie cięcia należą obecnie do rutyny! Rzadko kto oswaja jednak przyszłą matkę z myślą, że może w jej przypadku zajdzie taka akurat konieczność. Tal więc komplikacje trafiają ciężarne jak grom z jasnego nieb: bez ostrzeżenia i bez zapowiedzi. Psychika momentalni« podlega silnemu obciążeniu. Kobieta początkowo czuje sic „wydana na pastwę”, a później postrzega jako „niepełnowartościowa”, która nie była w stanie w „normalny” sposób wydać na świat swego dziecka. Przykre, że tak wiele z na; traci poczucie rzeczywistości: tak naprawdę ten podręcznikowy poród omawiany w szkołach rodzenia to raczę wyjątek niż norma!
Cóż jednak spowodowało, że ból porodowy awansował do roli tematu centralnego?
