Naiwnym byłoby sądzić, że teraz, gdy już jesteśmy rodzicami, potrzebujemy wokół siebie wyłącznie ludzi, z którymi wiążą nas takie same doświadczenia rodzicielstwo.
Mężczyznom bez większych problemów udaje się zachować swe przyjaźnie również po narodzinach potomka, kobiety mają w tym względzie więcej trudności. Jaki jest tego powód? Motyw ten przewija się przez całą książkę: macierzyństwo mocniej i konsekwentniej zmienia kobiety, kobiety są na ogół mniej solidarne, kobiety same to sobie trochę utrudniają. Wychowywanie i opieka nad dzieckiem stylizowane są do roli jedynej treści życiowej, jedynej i uszczęśliwiającej. Prócz tego zżera nas ambicja, by samodzielnie sobie ze wszystkim poradzić. Dwie decyzje dwa błędy. Przecież jeden przyjaciel nie jest w stanie spełnić wszystkich naszych wymagań i oczekiwań, tak samo dziecko nie przychodzi na świat by zastąpić nam wszystkie inne radości. Dziecko nie umie i nie chce spełniać takiej roli. Trzeba odważyć się na nowy początek i przeorganizować całe swe otoczenie. Wymaga to pożegnania się z wieloma przyzwyczajeniami i z ludźmi, którzy do tej pory byli nam bliscy. Jednak tak naprawdę bardziej od strat liczą się zyski. A tych będzie niemało.
Czy potrzebujemy tylko takich ludzi?
