Uczyłyśmy się o wszystkim i jeśli teraz, w czasie porodu nie radzimy sobie z czymś, to same jesteśmy temu winne. Tymczasem ciąża i poród to sprawy intuicyjne brzuszne, którymi nie możni dyrygować wolą czy rozumem. My, kontrolujące całe swoje życie musimy na powrót nauczyć się luzu i zdania się n: żywioł. Musimy nauczyć się jęczeć, wrzeszczeć, kląć słowem zwolnić nasze uczucia, miast się opanowywać, dyscyplinować i trzymać w garści. Powrót do korzeni? Byłoby fajnie, ale czasu nie da się cofnąć i dlatego musimy próbowali wycisnąć wszystko najlepsze, co się tylko da. Sama w sobie ciąża stanowiłaby dobre przygotowanie do przyszłego macierzyństwa, jednak w coraz mniejszym stopniu do tego dopuszczamy. Jakie jest wyjście z tej rozterki? Jola Shiloni, rehabilitant; i doświadczona wykładowczyni szkoły rodzenia podsumo wuje swe doświadczenia następująco: „Zwyczajowe przygotowanie do porodu odbywa się w dość dużych grupach, ci uniemożliwia zajęcie się poszczególnymi kobietami z id indywidualnymi problemami i lękami. Prócz tego program te zaczynają się zbyt późno (najczęściej w piątym lub szósty miesiącu). Dobre przygotowanie powinno mieć równie efekt długotrwałego treningu, gdyż poród wymaga szczytowej formy, sprawności i siły. Tymczasem rozpoczynają „trenowanie” z dużym już brzuchem nie osiąga się prawi niczego. Prócz tego więcej czasu należałoby poświęci technikom oddychania jedna czy dwie godziny lekcyjne to zdecydowanie za mało”.
Jesteśmy absolwentkami szkoły rodzenia
