Nawet jeśli dziecko jest planowane, rzadko która kobieta zdaje się wyłącznie na wyczucie w chwili gdy nie pojawia się okres. Pierwsze kroki wiodą do apteki. Kupuje tam test ciążowy, który potwierdza podejrzenie. Potwierdza, ale nie do końca. Czyż można zaufać robionemu w domu testowi? A więc wizyta u ginekologa, który wykonuje ponownie taki sam test. „Jest Pani w ciąży!” oświadcza, zlecając jednocześnie cały szereg badań laboratoryjnych. Przy okazji badania stanu zdrowia, już teraz oficjalnie ciężarna kobieta musi odpowiedzieć na cały szereg pytań: Przebyte choroby? Wiek przyszłego ojca? Dziedziczne obciążenia w rodzinie? Pełny katalog możliwych zagrożeń zawiera 52 punkty podsumowujące większe lub mniejsze ryzyka wynikające dla rosnącego dziecka, z uwagi na dziedziczne obciążenia czy nałogi takie jak tytoń czy alkohol. Nawet „za gruba” czy „za szczupła” to ujemne punkty. Dlatego nie powinno dziwić, że obecnie prawie co druga kobieta opuszcza gabinet lekarski z adnotacją „ciąża zwiększonego ryzyka”.