„Ból powoduje lęk, lęk powoduje napięcie, napięcie powoduje ból” itd. W zasadzie jest to pozytywne. Fatalnie tylko, że wiele kobiet wyciąga z tego następujący wniosek: jeśli mnie boli, to jestem sama sobie winna, bo nie potrafię się rozluźnić. Tylko częściowo odpowiada to prawdzie. Pierwsze dziecko zmienia nasze życie jeszcze nim się urodzi. To fakt. Ale czemu wokół tego narasta tyle problemów? Dlaczego nadal krążą opowieści grozy dotyczące straszliwych przeżyć na porodówkach, skoro jesteśmy tak dobrze przygotowane? Czy tylko my same ponosimy za to winę? Czy naszym babkom i matkom łatwiej było rodzić dzieci? Co takiego mogło się zmienić? Zmieniłyśmy się my! Nasza wiedza i mądrość o rodzeniu dzieci nie pochodzi już od babek i matek, ale ze szkół rodzenia, od lekarzy, z czasopism, z filmów i literatury fachowej. Jesteśmy przekarmione wiedzą na temat wszystkich procesów zachodzących w naszym ciele, na temat prawidłowego przebiegu porodu, do tego stopnia, że nie jesteśmy w stanie choć na chwilę oderwać się od wiedzy i w napięciu baczymy na każdy sygnał emitowany przez nasze ciało. Nasza kultura narzuca pewien schemat: jesteśmy ludźmi inteligentnymi, kierującymi się w życiu głową rozumem, a nie intuicją brzuchem.
Podczas przygotowań do porodu chodzi zatem o przełamanie błędnego koła
