Każda para rodzicielska zna to zjawisko: fakt, że oczekuje się dziecka wyzwala w kręgu przyjaciół i znajomych najróżniejsze odczucia. Okrzyki będące reakcją na radosną nowinę sięgają od „jak pięknie!”, po „o Boże!”. Oczywiście prawdziwi przyjaciele stoją murem za przyszłymi rodzicami, gorączkują się z ojcem aż do pierwszych bólów porodowych, świętują szczęśliwy poród i podziwiają nowo narodzonego. Lecz później, później wszystko się zmienia.
Pojawienie się dziecka w rodzinie dość często powoduje, że przyjaciele zwiększają dystans, odsuwają się i wiele par boleśnie to przeżywa. Zapach pokarmu, oliwki i pudru płoszy przede wszystkim bezdzietnych zarówno mężczyzn jak i kobiety. Znikają natychmiast, gdy dziecko zacznie tylko wrzeszczeć, obrażają się, gdy rozmowa telefoniczna po raz trzeci zostaje przerwana bo dziecko akurat rozkopuje ziemię w doniczkach itd., itd. W prawie niezauważalny sposób w pierwszych miesiącach życia dziecka krąg przyjaciół ulega redukcji. A gdy rodzice zapytają o powód odsuwania się, zarzuca im się jeszcze, że nadmiernie koncentrują się na dziecku. Utrzymują się jedynie nieliczni, naprawdę dobrzy przyjaciele. Są w stanie wybaczyć, gdy przez pewien czas wzdęcia pociechy awansują do roli pasjonującego, pierwszorzędnego tematu. Tolerują przejściowe zaniedbywanie i akceptują wytłumaczenie pod nazwą: skrajne wyczerpanie dzieckiem. Są w stanie przejąć inicjatywę, gdy stwierdzą, że przyjaźń nie jest już tym, czym była kiedyś. Jednak prawdziwie dobrych przyjaciół nie ma wielu są oni raczej rzadkością, a stosunki z nimi też wymagają pielęgnowania.
Przyjaźnie: współczucie czy współodczuwanie?
