Taniciuszek6 po polsku

group of children pulling brown rope

Jednak już po pierwszej grupowej sesji ochrzciłam tę instytucję mianem „wylęgarni kwok”. Wraz z dwunastoma innymi, sapiącymi „kwokami” tarzałam się raz w tygodniu na rozłożonych matach. Podczas zajęć „psychologicznych” szybko nauczyłam się trzymać gębę na kłódkę. Ja byłam za pampersami inne za pieluszkami z tetry. Perspektywa karmienia piersią nie cieszyła mnie specjalnie innym z radości szkliły się oczy. Ból związany z porodem napawał mnie raczej strachem, inne widziały w nim prawdziwe powołanie kobiety. Albo ze mną coś było nie tak, albo inne zbyt łatwo uległy umiejętnym sugestiom pani psycholog. Stopniowo zaczęło ogarniać mnie deprymujące uczucie, że rodzenie dzieci nie jest tak łatwą i przyjemną rzeczą, jak to sobie wyobrażałam obserwując Sonię. Ona właśnie pracowała do ostatniego dnia, niejako zamieniając biurko w firmie na łóżko w sali porodowej. W moim przypadku było odwrotnie: im brzuch był większy, tym wstrzęmięźliwsi zleceniodawcy. Nawet długoletni klienci jakby się pod ziemię zapadli. Na zapytania otrzymywałam taktowną odpowiedź: przyszła matka potrzebuje spokoju, odpoczynku i relaksu. W końcu doprowadziło to do stanu, który bardzo mnie zaniepokoił, szczególnie pod kątem przyszłości. No bo jak przy takim podejściu wyzwolić się później z niedobrowolnego okresu ochronnego? Najpierw ciąża, potem rodzenie, karmienie, wychowywanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *