Kto wpłynął na naszą koncepcję dobrej matki? Nasze własne matki, nasze babki i prababki, nasze ciotki, sąsiadki lub przyjaciółki naszej mamy. Prawie wszystkie są lub były gospodyniami domowymi, może nie zawsze zadowolonymi, ale w jakiś sposób pogodzonymi z losem. Ich wyrzeczeniom zawdzięczamy dobre wykształcenie, a w idealnym wypadku również zawód sprawiający satysfakcję. Nawet jeśli w tym czy innym przypadku zawód nie jest idealny, to w każdym razie zapewnia samodzielność i poczucie własnej wartości. W głębi duszy wszystkie z nas widzą to jasno: bycie wyłącznie gospodynią domową to nie jest to. Ale praca w zawodzie, praca jako gospodyni domowa i jako matka — no cóż, to chyba też nie jest to. Mimo zdobycia wykształcenia i wypracowania sobie jakiejś pozycji zawodowej chcemy mieć dziecko i dopinamy swego. Wspomnienia niezbyt atrakcyjnego życia gospodyni domowej obserwowane na przykładach naszych matek, babek czy ciotek znikają jak zdmuchnięte i wpadamy w pułapkę macierzyństwa, przed którą nas, kobiety, ostrzegała już Simone de Beauvoir.
Wczoraj czynna zawodowo, dziś tylko mamuśka?
