Pary, które dopiero co stały się rodzicami, muszą sprawdzić się w wielu nowych zadaniach. W życiu z malutkim dzieckiem wciąż dochodzi do sytuacji, w których po prostu nie wiadomo co robić. Czy dotyczy to nawyków spania, wzdęć czy otarcia od pieluch wszystkiego trzeba się nauczyć, wszystko sprawdzić i przećwiczyć do perfekcji. Dobra rada byłaby niekiedy zbawienna gdyby ją tylko otrzymać. Niestety najczęściej rady są niekonkretne. Zamiast pomocnej informacji otrzymuje się mnóstwo poglądów, opinii i ideologii, z którymi naprawdę nie wiadomo co począć. Więcej pewności w obchodzeniu się z własnym dzieckiem przynieść może wyłącznie doświadczenie i rodzicielski instynkt. Ten ostatni nie jest gotowy na gwizdek musi się dopiero rozwinąć. Matka czy ojciec uczą się poprawniejszego interpretowania sygnałów wysyłanych przez maleństwo i na tym tle powstaje niewidzialna ścieżka „bezpośredniego dostępu” pomiędzy dzieckiem a rodzicami, którzy już wkrótce bez słów i sygnałów wiedzą co robić. Tylko na podstawie własnych doświadczeń można się uczyć, nabywać pewności i wykształcić zdrowy instynkt. Bardzo ważne jest, by niepożądanych doradców natychmiast odsyłać do narożnika. Nawet będąc niepewną podjętej decyzji nie wolno ugiąć się pod ich presją. Jedynie próbując znaleźć własną drogę dla siebie i dla swego dziecka, odnajdziemy pewność siebie w postępowaniu z nim. Ufając swemu instynktowi rozwijamy go i już wkrótce będziemy mogły na nim polegać. Uczucie powinno być miarą wszelkiego działania. Propozycji innych ludzi można wysłuchać, ale do niczego nie powinno to nas zobowiązywać. W żadnym wypadku nie możemy pozwolić sobie na wdawanie się w dyskusje dotyczące naszego postępowania. Powszechnie umiłowanego udzielania porad nie da się stłumić, można sobie jednak zastrzec prawo poinformowania innych, że „dobre rady” nie są pożądane. Istnieje wiele uprzejmych sposobów odesłania „doradców” do sfer, w których są bardziej kompetentni. Alternatywą jest puszczanie ich wywodów mimo uszu.
Wtrącanie się – wypraszam sobie!
